Po porannej serii awantur nie mam dziś ochoty ani nastroju na poezję. Zamiast tego wkleję coś, co napisałem w 2008. Niestety znów pasuje. Z góry przepraszam za wulgaryzmy, lecz niestety oddaja nastrój
Ostatnim tchnieniem Cię uniosę, przesunę w stronę nieba,
Więc czego znowu jeszcze chcesz, no czego ci potrzeba?
Dlaczego niszczysz to co jest, dlaczego to co było?
I po co k...a wiecznie drzesz niewyparzone ryło?
Drżysz pod dotykiem mego wzroku, mój oddech cię rozpala.
Więc skąd ta wściekłość, skąd ta złość? No co ci odp...dala?
Dlaczego wciąz ta sama cecha, to raz zaleta, a raz wada?
Wiem, że kobieta zmienną jest, lecz czy to k...a nie przesada?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz